Richard Grant „Najgłębsze Południe”

Wydawnictwo Czarne, 2022

Czytając opowieść Richarda Granta o Natchez, ma się nieustanne wrażenie, że autor musiał całą historię nieco podkolorować. Jednak ekscentryczna, nieco dziwna i pełna sprzeczności mieścina nad rzeką Missisipi istnieje naprawdę. I istnieje w takim właśnie kształcie jak opisał to Grant.

Miasteczko zasłynęło kilkadziesiąt lat temu paradami, w czasie których goście odwiedzać mogą stare rezydencje. Gospodynie oprowadzają gości w historycznych strojach, pielęgnuje się stare rytuały, prezentuje przedstawienia opowiadające o historii miasta.

W czasie  wojny secesyjnej Natchez opowiedziało się po stronie Unii. Obecnie ma cieszącego się ogromnym poparciem czarnego burmistrza  i czarną większość wśród radnych. Co więcej miejscowi biali i czarni są często – w dosłownym znaczeniu – siostrami i braćmi. Okazuje się jednak, że społeczność miasta ma kłopot z tym by pokazać swoje dzieje w sposób akceptowalny dla wszystkich.

Osią niezgody jest oczywiście kwestia niewolnictwa. Przez dziesięciolecia nie wspominanego podczas uroczystości w Natchez, choć właśnie tu mieścił się drugi co do wielkości na Południu targ, na którym kupowano i sprzedawano ludzi.  Potomkowie dawnych plantatorów bronili się że chcą przede wszystkim pokazać piękno swoich domów, a nie powracać do niewolnictwa i wojny secesyjnej.

Wielu turystów (na ogół z innych części Południa USA) także wolało nie słuchać o niewygodnej przeszłości. Ale, co ciekawe, wśród afroamerykańskiej społeczności głosy na temat włączenia się w miejscowe prezentacje również były podzielone. Część osób sprzeciwiało się uwiarygodnianiu w jakikolwiek sposób „białej” imprezy.

Pielgrzymki do Natchez były zawsze znaczącym wydarzeniem z racji ekonomicznego interesu miasta. Liczne niesnaski – w których linii podziału wcale nie definiuje rasa – powodują jednak, że atrakcyjność oferty turystycznej (dodatkowo chętnie kopiowanej na całym Południu) zaczyna spadać, a niezgodności dodatkowo przekładają się również na inne kwestie jak chociażby problemy publicznego szkolnictwa.

Narracja o współczesności kapitalnie przełamana jest historią fulańskiego Księcia Adb al-Rahmana Ibrahimy, porwanego, sprzedanego w niewolę i wywiezionego do Ameryki. Richard Grant prowadzi jego intrygujące losy, aż do powrotu do Afryki, które to wydarzenie, choć niespodziewane, trudno jest jednak nazwać szczęśliwym. A dzięki temu przepleceniu opowieści, kwestie problemów codzienności Natchez ustawione zostają w bardzo konkretnej historycznej perspektywie.

Nie wiem czy Natchez powinno nazywać się ekscentrycznym czy po prostu dziwnym. Na pewno jest to miejsce niezwyczajne, pełne paradoksów. Sam autor przyznaje, że trudno nie ulec jego urokowi, czy wręcz zatracić się w nim. Z drugiej jednak strony głos rozsądku szybko odwodzi go od pojawiającej się myśli by do Natchez sprowadzić się na stałe, czyniąc z powrotu Autora i jego Rodziny do dotychczasowego domu, dość pesymistyczny epilog.

Ciekawa to książka. Pokazuje niezwykle oryginalny – czy może raczej mocno nietypowy – element  amerykańskich konfliktów rasowych. Unaocznia jak historyczne zaszłości mieszają się z dzisiejszymi niezgodami i jak objawiają się w sposób zupełnie nieoczywisty. Oraz jak wszystkie strony konfliktu czynią wiele, by go… nie zakończyć (Grant wprawdzie nie ocenia wprost, ale i tak niemal każdemu dostaje się od niego po równo).  

Dodaj komentarz