[Illusions] Mirage, 2020

Solowe nagrania Marca Coplanda zawsze cenione były wysoko przez fanów i krytyków. W roku 2018 pianista zadedykował swój album Gary’emu Peacockowi. Długoletniemu współpracownikowi i przyjacielowi. Copland powraca teraz z kolejnymi solowymi nagraniami i kolejną dedykacją.
Podobnie do płyty sprzed dwóch lat Marc Copland składa (tym razem pośmiertny) hołd swojemu – innemu tym razem – scenicznemu towarzyszowi. Z gitarzystą Johnem Abercrombie po raz pierwszy spotkał się w roku 1971 w kwartecie Chico Hamiltona. Razem koncertowali jeszcze w grudniu 2016 roku. W ostatnim zespole Abercrombiego obok Drew Gressa i Joeya Barona grał również Marc Copland. Skład ten zarejestrował i wydał dwie płyty w wytwórni ECM.
Dziewięć utworów na trwającej nieco ponad trzy kwadransie płycie stanowi przekrojowy przegląd kariery Johna Abercrombiego. Począwszy od „Timeles”, tytułowego utworu z pierwszej eceemowskiej płyty gitarzysty, nagranej w triu z Janem Hammerem i Jackiem
DeJohnette, aż po dwie kompozycje – „Sunday School” i „Flip Side” — które można było usłyszeć na ostatnim albumie nagranym przez gitarzystę dla ECM.
Wśród pozostałych nagrań zaprezentowanych przez Marca Coplanda znajdziemy między innymi „Remember Hymn” dedykowany pamięci Colina Walcotta, nagrany niegdyś przez Abercrombiego z Michaelem Breckerem, „Avenue” oraz „Isla” wykonywane kiedyś w gitarowym duecie z Ralphem Townerem, „Sad Song”, do nagrania którego Abercrombie zaprosił skrzypka Marka Feldmana, „Love Letter” regularnie grywany przez kwartet gitarzysty, a zarejestrowany tylko jeden raz przez … trio Marca Coplanda na płycie „And I Love Her” oraz zamykający całość „Vertigo” z repertuaru wspomnianego już wcześniej ostatniego kwartetu gitarzysty.
Przywoływana wielokrotnie poetyckość solowych produkcji Marca Coplanda znalazła swoje potwierdzenie także i w tym albumie. Zmarły w sierpniu 2017 John Abercrombie doczekał się pięknego epitafium. Czułego, prawdziwie i odczuwalnie płynącego prosto z serca.