OkEh, 2014

Bill Frisell przenosił nas już wielokrotnie w muzyczne krainy inspirowane wybranym miejscem, czasem czy osobą. Tym razem postanowił zabrać nas na wycieczkę w erę podboju kosmosu. Powstała płyta z coverami klasycznych rockowych utworów lat 50 i 60 ubiegłego stulecia (okraszona dwoma kompozycjami samego Frisella).
Kiedy się spojrzy poprzez kontekst odniesień kulturowych do tamtych czasów, zwłaszcza jeżeli się je pamięta, a nagrana muzyka wypełniała (w oryginalnych wersjach) czyjeś młode lata to zrozumieć można liczne zachwyty jakie pojawiły się w recenzjach po drugiej stronie oceanu. Nagrania The Beach Boys, The Kinks czy The Byrds w interpretacji jednego z tytanów jazzowej gitary mogą wzbudzać radość i sentyment za dawnymi chwilami. Jak wynika z wypowiedzi Frisella taka była też idea wyboru nagrań – powrót do czasów jego dorastania.
Niestety odrzucając całą to otoczkę otrzymujemy nagrania niezbyt ciekawe. Bardzo, a nawet za bardzo gitarowa płyta. Frisell oraz wspomagający go na gitarze elektrycznej i gitarze hawajskiej Greg Leisz nie pozostawiają wiele miejsca sekcji rytmicznej. Covery zagrane są w większości „po bożemu” bez zbytniego odchodzenia od oryginału. Ot czasem ze zmienionym tempem. Stwierdzam to z przykrością, ale z trudem przebrnąłem przez całość. Będzie krótko, bo dobrego nic nie da się tu powiedzieć, a „znęcać się” na lubianym muzykiem nie zamierzam. Domyślać się mogę, że muzykom świetnie grało się ten materiał i rozumiem to. Cóż, dla mnie jednak jako słuchacza płyta ta jest nudna niczym przysłowiowe flaki z olejem.