Polskie Nagrania, 2016

Zbigniew Namysłowski Quartet — Zbigniew Namysłowski Quartet. Album nagrany niespełna miesiąc po komedowskim Astigmatic. Co ciekawe nie jest to debiutancki album formacji, bowiem niemal półtora roku wcześniej (i w nieco innym składzie) grupa nagrała dla wytwórni Dekka płytę Lola. Pierwsza z pięciu (licząc tegoroczną premierę) płyt Zbigniewa Namysłowskiego wydanych pod szyldem Polish Jazz.
To jeden z pierwszych woluminów tej serii i jednocześnie jeden z albumów, który stanowił, a patrząc z perspektywy czasu, dokumentował kluczowy okres rozwoju jazzu w Polsce, okres tworzenia się zjawiska Polish Jazz. Skład kwartetu to Hall of Fame polskiego jazzu. Adam Makowicz, dla którego to wydawnictwo było pierwszą „długogrającą” (pamiętajmy, że oryginalne wydanie ukazało się na winylu 50 lat temu!) sesją nagraniową. Czesław Bartkowski na perkusji. Janusz Kozłowski – zmarły we wrześniu 2016 roku – na basie. Wśród nagrań zwraca uwagę Siódmawka sięgająca źródłami do góralskiego folkloru, swoista kontynuacja zaprezentowanej na płycie Dekki Piątawki oraz Straszna Franka, freejazzowa „wycieczka” ze znakomitym duetem saksofonu i fortepianu i solówkami basu – w początkowej części – i perkusji – pod koniec utworu.
Tomasz Stańko Quintet — Music for K. Kolejna z płyt serii, która powala na kolana już samymi nazwiskami muzyków. Tomasz Stańko, Zbigniew Seifert (na saksofonie altowym), Janusz Muniak, Bronisław Suchanek, Janusz Stefański. Płyta zgodnie oceniana przez światową krytykę, jako wyprzedzająca swoje czasy. Pierwsza płyta Stańki, jako lidera.

Jak sam wspominał, wcześniej, jako członek zespołu Komedy, nie odczuwał potrzeby prowadzenia własnego zespołu. Wyjazd i śmierć Krzysztof Komedy zdecydowały o sformowaniu Kwintetu, który po niemal trzech latach funkcjonowania zdołał „wepchnąć się” w ówczesne płytowe plany Polskich Nagrań. Music for K. dedykowana jest Komedzie, ale związków z jego twórczością nie należy tu szukać. To bardzo dynamiczna, miejscami agresywna wręcz płyta. Zdecydowany krok w estetykę free-jazzu. W toku swojego rozwoju Kwintet poszedł potem jeszcze dalej w stronę awangardowego grania. Długoletnie wspólne występy, ale także fakt, że muzycy prywatnie także trzymali się razem, zdecydowało o unikalnym porozumieniu, o tym, że dziś mówiąc zespole i jego nagraniach (oprócz Music for K. ukazały się jeszcze dwie płyty, nagrane i wydane w Niemczech) wspomina się o KWINTECIE STAŃKI wielkimi literami.

Paradox — Drifting Feather. Jedyna płyta, jedynego takiego zespołu. Paradox wymykał się pod wieloma względami wszelkim klasyfikacjom. Po pierwsze w składzie kwintetu nie znalazło się miejsce dla perkusji. Zestaw instrumentów – kontrabas, saksofon altowy, gitara klasyczna, wiolonczela i puzon – również wzbudzał zainteresowanie pomieszane z niedowierzaniem.
Od momentu powstania Paradox zgarniał nagrody i wzbudzał entuzjazm publiczności na krajowych i zagranicznych festiwalach. Debiutancka płyta stanowi przekrój dotychczasowego repertuaru zespołu, na który składa się sześć kompozycji Andrzeja Brzeskiego oraz trwająca niemal kwadrans Malaguena hiszpańskiego kompozytora Isaaca Albeniza, przygotowana specjalnie na drugą wizytę Paradoxu na festiwalu w San Sebastian. Oryginalne kompozycje Brzeskiego czerpały często z ludowych motywów jednak rozwinięcia poszczególnych utworów szły niemal zawsze w zaskakujących kierunkach. Zagadką pozostaje damski głos w Ploteczkach cioteczki, (choć wiadomo, w jakim kierunku prowadzą tropy), utworze, w którym poza ludowo-swingującym środkiem, mamy idące dość daleko w stronę awangardy początek i zakończenie.
Marianna Wróblewska — Sound of Marianna Wróblewska. Dziś o Mariannie Wróblewskiej, rzadko się wspomina. Wydaje się to dziwne, biorąc pod uwagę, jak silnie emocje wzbudzała niegdyś. Niezwykle charakterystyczne: ekspresyjne, emocjonalne wykonania potwierdzają opinię o charyzmie i silnej osobowości Artystki. Płyta zawiera dziesięć utworów.

Sześć z nich to standardy, klasyki z repertuaru uwielbianych przez Wróblewską gwiazd jazzowego śpiewu: Billie Holiday i Niny Simone. Cztery to kompozycje krajowej czołówki jazzu – Namysłowskiego, Komedy i Nahornego – z tekstami Gaszyńskiego, Loebla, Osieckiej, Kofty i Grońskiego, przetłumaczonymi i zaśpiewanymi po angielsku. Utwory będące bardziej piosenkami, utworami rozrywkowymi. O klasie wokalistki – i jakości materiału – świadczyć może także skład muzyków, którzy wzięli udział w sesji nagraniowej: Kosz, Nahorny, Jonkisz, Namysłowski, Szukalski, Jarczyk, Gawrych – żeby wspomnieć tylko część z nich. Pięć nagrań zarejestrowano z udziałem klasycznego tria – wymiennie z Mieczysławem Koszem i Włodzimierzem Nahornym na fortepianie – pozostałe z Grupą Zbigniewa Namysłowskiego. Bardzo ciekawa płyta zwłaszcza, jeżeli chodzi o część jazzową. Wyróżniają się na niej przepiękne wykonane, paradoksalnie wyjątkowo spokojne, I’ll Be Seeing You, które otwiera album, zaśpiewane tylko z fortepianowym akompaniamentem Włodzimierza Nahornego Don’t Explain oraz porywające Sell Me to the Wind. Marianna Wróblewska miała swój bardzo charakterystyczny styl, wzbudzający przeciwstawne odczucia. Mnie zdecydowanie porwała. Kolejna płyta – odkrycie, warta uwagi i zapamiętania.

Adam Makowicz — Live Embers. Jedyna w pełni solowa płyta znakomitego pianisty, jaka ukazała się w Polsce. Na jedenaście nagrań, zarejestrowanych i wydanych w roku 1975, składają się dwie kompozycje Scotta Joplina – w tym słynny i klasyczny już The Entertainer – dwa utwory Johna Coltrane’a – także klasyki: Countdown i Giant Steps .
Listę uzupełnia siedem oryginalnych kompozycji Makowicza, z dwuczęściową, tytułową miniaturą Żarzące się węgielki, której wersje rozpoczynają i zamykają listę nagrań. Najlepszym podsumowaniem tego wydawnictwa są słowa, które znalazły się na okładce oryginalnego wydania – tekst autorstwa Kazimierza Czyża: „Wspaniała technika, olbrzymia wrażliwość i wyobraźnia czynią z tej płyty wydarzenie (…), rewelacyjne dzieło, jakich niewiele i nieczęsto można spotkać w jazzie.”
Laboratorium — Modern Pentathlon. Założony przez Janusza Grzywacza, w prowadzonej przez niego świetlicy Zakładów Przemysłu Tytoniowego w Krakowie, zespół Laboratorium, w pierwszym okresie swojej działalności stanowczo odżegnywał się od związków z jazzem.

Zmiana w podejściu nastąpiła, gdy do zespołu dołączyli bracia Ścierańscy – grający na gitarach: klasycznej i akustycznej Paweł oraz basista Krzysztof. Płyta Laboratorium ma dwa oblicza. Pierwszą stronę klasycznego wydania na winylu zajmowała zespołowa kompozycja Pięciobój nowoczesny, od której tytuł wzięło całe wydawnictwo. Dziewiętnastominutowa suita, podzielona, zgodnie z tytułem na pięć części, pokazuje szeroką paletę stylistyczną i możliwości zespołu. Druga część, to cztery krótsze utwory autorstwa Janusza Grzywacza. Funkowe Funky dla Franki i ABZ, dowcipnie i ciekawie nawiązujący do folkloru podtatrzańskiego Szalony Baca (tu dla kronikarskiej dokładności należy wspomnieć współautorstwo Marka Stryszowskiego), wreszcie kończąca płytę, zagrana solo na fortepianie, zupełnie odmienna od pozostałych nagrań Grzymaszka. Obok postawy założyciela zespołu warto wyróżnić grę Krzysztofa Ścierańskiego oraz niezwykłe wokalne popisy Marka Stryszowskiego. Jako ciekawostkę można dodać, że Modern Pentathlon został wydany niemal równolegle ze wznowionym pół roku wcześniej i opisywanym już na tych łamach albumem zespołu Extra Ball.