LIVE: 53 Internationale Jazzwoche Burghausen

Burghausen, Niemcy, 12-17.3.2024

Leżące na granicy Bawarii I Austrii Burghausen poszczycić się może wieloletnią tradycją jazzową. W połowie marca, po raz pięćdziesiąty trzeci zaprosiło słuchaczy i muzyków ze świata na Jazzowy Tydzień (Internationale Jazzwoche) – najstarszy jazzowy festiwal w Niemczech.

Wydarzenie zainicjowane zostało przez dwóch tutejszych entuzjastów jazzu: Helmuta Viertla oraz   Josefa Vierę. Pierwsza edycja odbyła się w marcu roku 1970. I niemal od początku udawało się organizatorom zapraszać na koncerty niekwestionowane gwiazdy światowej sceny. Niezwykłą obfitość nadzwyczajnych gości potwierdzają wmurowane w chodnik tablice tworzące Ulicę Sławy, która upamiętnia ich udział w Festiwalu. Znajdziemy tam prawdziwie wielkie nazwiska, a wśród nich takich artystów jak Chet Baker, Count Basie, Lionel Hampton, Dave Brubeck czy też Dizzy Gillespie. W roku 2024 odsłonięto gwiazdę Wayne’a Shortera.

„Dzień zerowy” Festiwalu tradycyjnie przeznaczony jest na koncert finalistów  European Young-Musicians Jazz-Award of Burghausen, przyznawanej od roku 2009. Wśród dotychczasowych laureatów znajdziemy również swojsko brzmiące nazwiska. W roku 2022 pierwsze miejsce przypadło zespołowi Szymon Klekowicki Sextet, a we wcześniejszych latach nagrody dla solistów odbierali Kacper Smoliński i Artur Tuźnik. W roku 2024 jako pretendujący do nagrody zaprezentowali się grający głośne fusion zespół węgierskiego gitarzysty Tamása Jurisitsa, prezentujący, atrakcyjne, melodyjne kompozycje holenderski Loek van den Berg Quintet, norweski Bliss Quintet, reprezentujący Polskę zespół Horntet  oraz włoski pianista Simone Locarni. Ten ostatni znalazł najwięcej uznania w oczach jury i zdobył główną nagrodę. Pomimo entuzjastycznego przyjęcia publiczności, znakomitych koncertów oraz znalezienia się ostatecznie na podium, Bliss Quintet (III miejsce) i Horntet (II miejsce) mogły poczuć się lekko rozczarowane. W moim przekonaniu obie propozycje znacznie wyróżniały się z grona finalistów.   Skandynawski zespół może pochwalić się jeszcze nagrodą dla najlepszego solisty, którą otrzymał ich perkusista Rino Sivathas.

foto: Jacek Brun – jazz-fun.de

Regularne festiwalowe koncerty miały miejsce już kolejnego dnia.  Rozpoczął je wspomniany już Simone Locarni, którego recital był wstępem do występu  największej gwiazdy tegorocznej edycji: legendarnego basisty Rona Cartera, występującego w Burghasen  wraz ze swoim kwartetem. I był to koncert rodem z innego wymiaru. Muzycy zagrali repertuar złożony głównie ze standardów. Bez tworzenia zbędnej filozofii dali  pokaz „czystego jazzu”, okraszając go kapitalnymi fragmentami solowymi. Przepięknie zabrzmiało zagrane z duecie kontrabasu i fortepianu (Donald Vega) „My Funny Valentine” przeplatane cytatami z innych klasyków. Sam Ron Carter zachwycił solową wersją „You Are My Sunshine” oraz porywającą solówką w „You And The Night And The Music”.  Świetnie zaprezentowali się również saksofonista Jimmy Green oraz perkusista Payton Crossley.

Kolejnego dnia w miejscowej Wackerhalle zagrali trębaczka Laura Jurd ze swoim rozbudowanym dziesięcioosobowym składem skupiającym znakomitości brytyjskiej sceny jazzowej – w jej zespole zagrali między innymi pianista Elliot Galvin, basista Conor Chaplin i gitarzysta Rob Luft.  Muzycy pokazali nowoczesne i niezwykle ciekawe podejście do bigbandowej tradycji opierając repertuar przede wszystkim  na materiale z płyty „Stepping Back, Jumping In”. Podczas ich występu ręce same składały się do oklasków. Nieco akademicko i blado wypadł w porównaniu z Brytyjczykami koncert  prowadzonej przez Christiana Muthspiela Orjazztra Vienna, prezentujące muzykę inspirowaną filmem Felliniego „La Strada”.

Piątkowy wieczór należał do projektów egzotycznych, i to egzotycznych nie tylko ze względu na źródła inspiracji.  Szwajcarski puzonista Samuel Blaser, kojarzony raczej ze sceną awangardową, pokazał na Festiwalu swoje ubiegłoroczne przedsięwzięcie: muzykę z płyty „Routes”, sięgającą  do kultury Jamajki i reagge. Szalone, energetyczne taneczne rytmy porwały do tańca całą salę wypełnioną statecznymi obywatelami Bawarii. Blaser wspierany między innymi przez saksofonistę    Soweto Kincha, basistę Irę Colemana i wokalistkę Carol Thompson dał pierwszorzędny, fantastyczny występ. W atmosferę wieczoru znakomicie wpasował się również kolejny artysta:  pochodzący z Nigerii gitarzysta i wokalista Keziach Jones – jego bluesowo-funkowa propozycja doczekała się równie entuzjastycznego przyjęcia.  Trzeba także, wspomnieć, że równolegle na scenie miejscowego Jugendzentrum zagrały grupa FEH wokalistki Julii Fehenberger oraz fiński kolektyw Rosettes.

foto: Jacek Brun – jazz-fun.de

Niestety nie uczestniczyłem już w weekendowej części festiwalu, która przyniosła fanom zróżnicowany i równie  zajmujący program. W sobotę odbyły się aż trzy koncerty. Pierwszy rozpoczął się wczesnym popołudniem  i zaprezentował publiczności zespół amerykańskiej wokalistki Justiny Lee Brown oraz śpiewającego gitarzystę D.K.Harrella. Natomiast wieczorem na głównej scenie festiwalowej wystąpili wiolonczelistka i wokalistka Ana Carla Maza oraz muzycy skupieni wokół projektu Black Lives: From Generation to Genration, w którym pojawili się między innymi Gregory Privat i Reggie Washington. Równolegle w Hali Miejskiej zagrały dwa niemieckiej zespoły: grupa wokalistki Veroniki Morscher oraz big band prowadzony przez Monikę Roscher.

Natomiast finałowy dzień przebiegł pod hasłem Next in Jazz – do udziału w koncercie zaproszono bowiem wschodzące gwiazdy jazzowej sceny europejskiej.  Koncert rozpoczął zespół SIEA, następnie zagrał kwartet brytyjskiej saksofonistki Emmy Rawicz, która kontynuuje sukcesy na międzynarodowej scenie rozpoczęte ubiegłorocznym albumem wydanym w ACT Music, a finał finałów przypadł w udziale zespołowi Phalanx w którym prym wodzi energiczny i energetyczny gitarzysta Axel Zajac – jeden z laureatów wspomnianej wcześniej nagrody dla młodych muzyków z lat poprzednich. Całość propozycji uzupełniły odbywające się w miejscowym klubie Jazzkeller nocne jam sessions ukoronowane Jazzową Nocą podczas której w różnych lokalizacjach zagrało dziesięć zespołów.

Moc wrażeń, świetnie ułożony i przemyślany program, kapitalna atmosfera, ale także malowniczość samego Burghausen leżącego w przełomach rzeki Salzach i  mogącego poszczycić się przepiękną starówką oraz najdłuższym na świecie zamkiem, sprawiają że czas spędzony na bawarsko-austriackim pograniczu uznać należy za niezwykle atrakcyjny.

Opublikowano w numerze 4-5/2024 magazynu Jazz Forum

Dodaj komentarz