SJ Records, 2022

Włodzimierz Nahorny to jedna ze sztandarowych postaci krajowej sceny jazzowej. Jego trio działa w niezmienionym składzie od ponad 30 lat. Perkusista Piotr Biskupski i kontrabasista Mariusz Bogdanowicz towarzyszą Włodzimierzowi Nahornemu zarówno w triu, jak i w większych osobowo składach (Nahorny Sextet).
Tym razem wybitny pianista i kompozytor postarał się o niespodziankę dla słuchaczy i do nagrania najnowszego albumu zaprosił Piotra Schmidta. Trębacza młodego pokolenia, jednak już doskonale rozpoznawalnego i odnoszącego sukcesy autorskimi projektami. Zaskakujące zaproszenie potwierdza jednak kapitalną intuicję Mistrza. Kwartet z Piotrem Schmidtem w składzie okazał się strzałem w dziesiątkę.
Na płycie znalazło się jedenaście utworów. Osiem z nich to kompozycje Włodzimierza Nahornego, znane niejednokrotnie z wcześniejszych jego wydawnictw – między innymi Okruchy Dzieciństwa, Plaża Rozstań. Do tego grona należy również My Ballad, z kapitalnym, zupełnie nie balladowymi dialogami trąbki i fortepianu w środkowym i finałowym fragmencie.
Otwartość formuły grania napotka słuchacz w trzech pozostałych nagraniach. Kwartetowych improwizacjach, połączonych w mini cykl zatytułowany No Dance Game (poszczególne jego części wyróżnione są kolejnymi numerami). Będący idealnym odzwierciedleniem liryczno-freejazzowej – cytując określenie Mariusza Bogdanowicza – natury Włodzimierza Nahronego.
Trąbka doskonale ubarwiła kompozycje lidera przedsięwzięcia i tchnęła w nie nowego ducha. Piotr Schmidt znakomicie spełnia się w roli solisty. Świetnie wypadają jego interakcje w duecie z fortepianem. Ale Piotr Biskupski i Mariusz Bogdanowicz również potrafią wygospodarować przestrzeń dla solowego popisu (fantastyczne solo kontrabasu w Prime Time).
Cenię ogromnie Włodzimierza Nahornego, lubię muzyczne propozycje Piotra Schmidta. A jednak nie spodziewałem się, że z połączenia ich artystycznych wysiłków powstanie aż tak dobra płyta. Pełna charakterystycznej dla pianisty subtelności i romantyzmu, a jednocześnie potrafiąca zaoferować muzykę zagraną z niespodziewaną zadziornością. Wielkie brawa!
Premierowo opublikowano w magazynie JazzPRESS
