Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2022

Przed kilku laty furorę wśród czytelników (nie tylko w Polsce) wywołała książka opisująca system edukacji w Finlandii. Niezwykle ciekawie zestawia się teraz tamten tekst z publikacją Kumiko Makihary, która dla odmiany pokazuje jak wygląda szkoła podstawowa w Japonii.
Różnic pomiędzy oboma dziełami jest nieco więcej. Książka o fińskiej szkole wyszła spod pióra nauczyciela. O japońskiej podstawówce pisze natomiast matka dziecka tam uczęszczającego. I w przeciwieństwie do spojrzenia na skandynawskie realia szkoły publicznej, wspomina doświadczenia z nauki w placówce prywatnej.
Znaczenie ma tu jednak przede wszystkim konfrontacja kulturowych uwarunkowań. Japońskie szkolnictwo cenione jest wprawdzie w świecie za wysoki poziom nauczania, uczniów uważa się za niezwykle zdyscyplinowanych, a za ogromną zaletę uznaje się wychowywanie w atmosferze współdziałania i poszanowania interesów wspólnoty. Jednak mało kto zastanawia się nad – tymi niematerialnymi, osobistymi – kosztami jakie ponoszą dzieci i ich rodzice (a w zasadzie matki) za dostosowanie się do istniejących wymagań.
Kumiko Makihara jest przy tym postacią niemal idealnie skrojoną do napisania takiej książki. Z jednej strony rodowita Japonka. Rozumiejąca nieco więcej z lokalnych niuansów. Z drugiej wychowana w Stanach Zjednoczonych i przyzwyczajona do tamtejszych warunków, spogląda na świat przez perspektywę doświadczeń z USA. Poza tym jest samotną matką z adoptowanym dzieckiem z Kazachstanu, co w nietolerancyjnej wobec jakiejkolwiek odmienności Japonii, stanowiło dodatkowy problem.
„Jak przetrwałam elitarną edukację mojego syna” – taki jest podtytuł tej książki. Zdanie, które od razu określa nam nastawienie autorki i trend narracji. I z punktu widzenia standardów świata zachodniego, taka opinia nie może dziwić. Szybko można doznać szoku czytając o sposobach traktowania dzieci, czy też oczekiwaniach zarówno wobec uczniów jak i wobec matek. Starała się autorka nie utracić poczucia humoru pisząc o swoich perypetiach, częściej jednej przez jej relacje przebijały zniechęcenie, a czasem gniew, rozpacz i udręka. Ciekawym dopełnieniem wspomnień autorki są fragmenty dziecięcego dziennika prowadzonego w tym czasie przez jej syna w ramach szkolnych obowiązków.
Z punktu widzenia obserwatora trudno oprzeć się przy lekturze nieustannemu zaskoczeniu, a niejednokrotnie nawet wzburzeniu. Należy jednak mieć na uwadze długoletnie tradycje, zależności, koncepcje funkcjonowania całego społeczeństwa istniejące w Japonii. Dla nas wprawdzie niewyobrażalnie niezrozumiałe, w tamtejszym świecie naturalne i oczywiste.
Walor poznawczy „Szkoły po japońsku” jest za to ogromny. Dla ciekawych świata i zainteresowanych realiami Dalekiego Wschodu to lektura obowiązkowa. I chociaż targać będą czytelnikiem różne uczucia, to cała opowieść poprowadzona jest – jak przystało na dziennikarskie pióro autorki – niezwykle lekko i sprawnie. Dzięki czemu czyta się ją praktycznie „na raz”. Ja nie mogłem się od niej oderwać.
[…] Kumiko Makihara „Szkoła po japońsku” – Wyd. Uniwersytetu Jagiellońskiego […]
PolubieniePolubienie