Wydawnictwo Poznańskie, 2022

Objawieniem szwedzkiej prozy okrzyknięto wydaną przed czterema laty debiutancką powieść Karin Smirnoff. Książka poza niezwykle pozytywnymi recenzjami, zdobyła również kilka znaczących nagród. W kolejnych dwóch latach autorka zaprezentowała dwa następne tomy cyklu Saga rodziny Kippów.
Już w trakcie prac nad przekładem na język polski, choć jeszcze przed wydaniem tytułu, świat literacki zelektryzowała wieść o powierzeniu Karin Smirnoff napisania kolejnych części kultowej serii „Millenium” rozpoczętej przed laty przez Stiega Larssona. Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich wydawana przez Wydawnictwo Poznańskie ma już wprawdzie swoją renomę, ale taka wiadomość na pewno pomogła w zainteresowaniu książką. Ot choćby w moim przypadku była impulsem, który skłonił mnie do sięgnięcia po „Pojechałam do brata na południe”.
Docenić prozatorski talent Karin Smirnoff bez wątpienia należy. Chociaż jej powieść nie należy do tych bezwarunkowo wciągających od pierwszej strony. Powszechny niemal zachwyt wzbudza oryginalny styl powieści – brak interpunkcji, łączenie wyrazów. Tytaniczną pracę spolszczenia tego wykonała Agata Teperek, która dodatkowo poświęciła krótkie posłowie, wyjaśnieniu niuansów charakterystycznego sposobu pisania Karin Smirnoff.
To co sprawdziło się w oryginale i co kierowało szwedzkiego czytelnika ku konkretnym rejonom kraju, w moim przekonaniu nie zdało egzaminu w polskim przekładzie. Nie mam tu przy tym na myśli pracy translatorskiej, bowiem Agata Teperek autorski zamysł przeniosła w realia języka polskiego znakomicie, z pomysłem i konsekwencją. Tyle, że to udziwnienie w moim przekonaniu nie wniosło nic i jedynie irytowało przez całe 350 stron powieści.
Przeszkadzało mi również nagromadzenie tak wielu traum, problemów, tajemnic w niewielkim środowisku, w którym toczy się akcja powieści. Czułem się tak jakbym znalazł się w Domu Złym. I cały czas mam wątpliwości czy w otoczeniu Kippów trzeba było zmieścić niemal wszelkie istniejące niegodziwości tego świata? Czy potyczki z życiem Jany Kippo (i innych postaci) rzeczywiście musiały być uzasadnione wszelkimi możliwymi patologiami ? Miałem niekiedy wrażenie, że autorka próbowała za wszelką zmieścić w powieści cały spis treści podręcznika do psychoanalizy.
Dobrnąłem jednak do końca, bowiem – jak wspomniałem wcześniej – proza Karin Smirnoff ostatecznie broni się mimo tych, subiektywnie postrzeganych, mankamentów. Kapitalnie pisze autorka o codzienności: znakomite są chociażby fragmenty opisujące pracę w Jany Kippo w opiece społecznej. Broni się więc ta powieść na tyle mocno by zachęcić mnie do sięgnięcia po kolejne tomy Sagi rodziny Kippów, a także by z zainteresowaniem czekać na to co pisarka zdziała z serią Millenium.