Dom Wydawniczy Rebis, 2021

Jeffrey Archer rozpoczął przed dwoma laty nową serię książek, których bohaterem jest William Warwick – postać wzięta z poprzedniej sagi pisarza – „Kronik Cliftonów”. Pierwszy tom w polskim przekładzie ukazał się przed rokiem, a obecnie otrzymujemy kontynuację tej opowieści.
Główny bohater znany już czytelnikom z książki „Nic bez ryzyka”, otrzymuje awans na detektywa sierżanta i zostaje przeniesiony do wydziału antynarkotykowego. Elitarna komórka, do której trafia, ma jeden cel: schwytanie tajemniczego barona narkotykowego, który kontroluje handel narkotykami w Londynie. Jednocześnie William wraz z swoją narzeczoną przygotowuje się do ślubu. Oboje nie spodziewają się, że przy ołtarzu czeka ich duża niespodzianka. W książce powracają postaci i kryminalne sprawy z pierwszego tomu, wprowadzając w służbowe i prywatne życie Williama Warwicka mnóstwo zamieszania.
Archer pędzi do przodu z kolejnymi powieściami o Warwicku – anglojęzyczni czytelnicy otrzymali niedawno czwartą (z anonsowanych sześciu) część serii. Miejmy nadzieję, że to pandemiczny nadmiar czasu przyczynił się do zwiększenia tempa publikacji i że nie stoją za tym jakieś zdrowotne tajemnice determinujące chęć szybkiego doprowadzenia całej historii do końca. Na szczęście nie wpłynęło to na jakość opowieści. Autor dalej funduje nam świetnie skonstruowaną, wciągającą opowieść, z zaskakującymi zwrotami.
Polscy czytelnicy muszą jednak uzbroić się w cierpliwość i poczekać na tłumaczenia kolejnych tomów. Wydawca dość nieoczekiwanie zmienił tłumacza i niestety zanotował translatorską wpadkę. Jedną z zalet archerowskich książek jest możliwości poznawania niuansów z czasów i miejsc, w których toczy się opowieść, nie przypuszczam więc by to Sir Jeffrey Archer pomylił się w oryginale pisząc o rozgrywce w snookera. W każdym razie jeden z graczy nie mógł – tu cytuję – „ustawić w szeregu białych i czerwonych bil””: w snookerze jest tylko jedna biała bila, czerwone nie są ustawione w szeregu, a ich pozycji w trakcie rozgrywki nie zmienia się przed uderzeniem. Ta gra jest popularna również w Polsce i uważny czytelnik od razu wyłapie ten lapsus.