Astigmatic Records, 2020

Po sensacyjnym tegorocznym debiucie kwartet Błoto nieoczekiwanie powrócił z nowymi nagraniami. Czwórka muzyków – współtworzących również zespół EABS – spotkała się na sesji nagraniowej w czekającym na otwarcie klubie Jassmine.
Naszą recenzję albumu „Erozje” można przeczytać tutaj: https://bit.ly/2Z64WZy
Pandemia pokrzyżowała plany promocyjne „Erozji”. Entuzjastycznie przyjęte wydawnictwo nie zdążyło zaprezentować się w koncertowej odsłonie. Muzycy Błota nie czekali jednak na wyjaśnienie sytuacji i postanowili zaoferować słuchaczom kolejne utwory. „Kwiatostan” – bo tak nosi druga płyta kwartetu – ukazała się w limitowanej edycji winylowej oraz w wersji cyfrowej.
Jak i przy pierwszej płycie Błota i tym razem cała koncepcja oraz „tytułologia” płyty daje szerokie pole do tworzenia chwytliwych interpretacji. Jednak nie należy ulegać pierwszym, najprostszym skojarzeniom jakie nasuwają się na myśl. Ta muzyka wcale nie jest kwietna, radosna, kolorowa. Zespół sam zastrzega w opisie albumu, że kiedy kwiaty „wyrastają z Błota, ich systematyka biologiczna nieco się komplikuje i nabiera nowych, czy też innych znaczeń”. Zostawiając interpretacje słuchaczom, muzycy zwracają uwagę, że rzeczywistość w której się obecnie znajdujemy, dość brutalnie obchodzi się z prawem do różnorodności i barwnego istnienia.
„Kwiatostan” nie oferuje więc beztroski i zabawy. Łąka i ogród – wybrane kwiaty sugerują taki właśnie podział płyty – są raczej mało przyjazne i bliższe apokaliptycznej wizji z debiutanckiej sesji nagraniowej kwartetu niż obrazowi piękna i elegancji. Jedynie co można stwierdzić z pewnością, to fakt, że w Błocie cały czas coś się buzuje, a pomijając interpretacyjne zabawy, można stwierdzić, że efektem tego niepokoju jest niezmiennie dobra muzyka. Muzyka w której niezgoda na kształt rzeczywistości przybiera coraz mnie zawoalowane formy.