Sunnyside Records, 2020

Tytuł “Alone Together” spotkać możemy w kontekście jazzowych wydawnictw dość często. I choć z tego powodu traci on może na oryginalności to tak się składa, że równie często zwiastuje projekt oryginalny i interesujący. Tak jest również w tym przypadku.
Wokalistka Jay Clayton i perkusista Jerry Granelli pierwszy raz wystąpili wspólnie niemal czterdzieści lat temu. Wokalistka odnajdywała się równie dobrze w występach jazzowych jak i we współpracy z klasykami współczesnej muzyki klasycznej. Kojarzona ze środowiskiem awangardy, występowała między innymi z Muhalem Richardem Abramsem, Garym Bartzem, Jane Irą Bloom czy też Stevem Lacym. Perkusista był „pierwszym wyborem” dla wielu znakomitości, grywał regularnie z Vincem Guaraldim, Dennym Zeitlinem i Ralphem Townerem.
Pierwszy raz spotkali się w roku 1979. Dobre porozumienie zaowocowało stworzeniem wspólnej grupy Quartett (z Julianem Priesterem i Garym Peacockiem w składzie). Trzydzieści lat po pierwszym albumie powrócili do studia i zarejestrowali osiem utworów składających się na czterdziestominutową płytę. Własne kompozycje okrasili wersami poetów: E.E. Cummingsa i Anne Waldman. Sięgnęli po „Lonely Woman” Colemana oraz „Wild Is The Wind” Tiomkina i Washingtona.
Perkusja i głos są zestawieniem dość niezwykłym. Jednak przy mistrzowskim wykonaniu – a z takim bez wątpienia mamy do czynienia w przypadku tego duetu – oczekiwać możemy doznań najwyższej jakości. Melorecytacja w otwierającym album „Because It’s Spring”, czyste piękno „Wild Is The Wind”, fantastyczny “New Morning Blues”, niesamowicie łączący odległe stylistyki, finałowy „Bells Too” .
Znakomita płyta i fantastyczna forma doświadczonego duetu.