Alpaka Records, 2019

Joanna Duda jest artystką wszechstronną. Znana jest z udziału w projektach jazzowych – tu wymienić można choćby własne trio, czy zespoły Wojtka Mazolewskiego. Równie często udziela się jednak również w projektach związanych z zupełnie innymi stylami. Przykładem tego może być jej najnowsza solowa płyta zatytułowana „Keen”.
Nie wiem czy w przypadku tego wydawnictwa powinno mówić się w ogóle o muzyce. Bo choć można się jej doszukać wszędzie, to „Keen” stanowi raczej swoisty dźwiękowy eksperyment. Kolaż odgłosów otaczających współczesnego człowieka. Pojawia się wprawdzie pośród tego i melodia, ale jedynie jako jeden z owych codziennych „hałasów” jakie nam towarzyszą.
Pomimo to „Keen” nie nuży i nie nudzi. Od pułapki monotonii udało się uciec także dzięki kompaktowości materiału: dziewiątka nagrań trwa zaledwie pół godziny. Najdłuższy, tytułowy „Keen” zajmuje niemal sześć minut, ale finałowy „When” to z kolei zaledwie pięćdziesiąt dwie sekundy.
Płyta jest spójna i jak już wspomniałem słucha się „Keen” bez znudzenia, co więcej album prowokuje do powrotów i odkrywania niuansów poszczególnych ścieżek.