OKeh, 2018

Bądź cierpliwy, jeżeli chodzi o kwestie nierozstrzygnięte. Polub pytania same w sobie. Żyj nimi, nie szukając odpowiedzi, a wtedy one może same przyjdą do ciebie. Taką inskrypcją z Listów do młodego poety Rainera Marii Rilkego, opatrzony jest najnowszy album Kurta Ellinga. Płyta dedykowana pamięci Jona Hendricksa. Pytania i poezja – te dwa elementy będą przewijać się przez cały album i jego historię.
Siódemka instrumentalistów towarzyszyła Ellingowi – w różnych konfiguracjach – podczas nagrań. Pośród nich Branford Marsalis, Joey Calderazzo, Marquis Hill, Jeff „Tain” Watts, Stu Mindeman. Dwie kompozycje przygotowali na album pianiści: Mindeman i Calderazzo. Ich muzykę uzupełniły strofy poezji laureata Pulitzera Franza Wrighta oraz Wallace’a Stevensa. Pozostałe wybrane na The Questions utwory są dziełem klasyków. Są oczywiście wyjątki z Wielkiego Śpiewnika Amerykańskiego, ale sięgnięto także na półki z innymi gatunkami. Dzięki sugestii Marsalisa nagrano Washing of the Water Petera Gabriela. Jest Bob Dylan – ośmiominutowa wersja A Hard Rain’s A-Gonna Fall zaczyna się długim wstępem a capella, delikatnie wspomaganym przez bas w drugiej części. Dopiero po dwóch minutach włącza się do akcji cały zespół. Wreszcie, „nie jazzowe” standardy uzupełnia American Tune Paula Simona. Dwa ostatnie nagrania to instrumentalne w pierwowzorach utwory. A Secret in Three Views napisał niegdyś Jaco Pastorius, a Kurt Elling wpasował teraz w jego muzykę tekst Rumiego. Z kolei Endless Lawns jest dziełem Carli Bley, a wokalista uznał, że najlepiej pasują tu fragmenty poematu Sary Teasdale.
Dziesięć utworów podanych jest w niezwykle elegancki sposób. Niestety czasami zbyt aksamitny, tak perfekcyjny, że aż pozbawiony emocji. Nie na wszystko udało się znaleźć dobry pomysł. Ktoś o pozycji i klasie Kurta Ellinga biorąc się za Lonely Town czy Skylark, znane z wielu fantastycznych interpretacji, powinien zaproponować coś wyjątkowego. Niestety tym razem otrzymaliśmy wersje mocno nijakie. Lubię Kurta Ellinga, a The Questions stanowi bez wątpienia godzinę przyjemnej w odbiorze muzyki, jednak szkoda, że – niewielkich wprawdzie – wpadek nie udało się uniknąć.
pierwsza publikacja w JazzPress 5/2018