Charnett Moffett „Music From Our Soul”

Motema Music, 2017

Rok 2017 dla basisty Charnetta Moffetta był świętowania trzydziestu lat od płytowego debiutu. Przygotowania do celebracji rozpoczął Moffett już trzy lata temu od zarejestrowania pierwszych utworów w nowojorskim studiu Sear Sound. Nagrania trwały potem przez kilkanaście miesięcy koncertów.

Trzydzieści pięć lokalizacji w czternastu krajach dały muzykowi całkiem spory wybór. Ostatecznie na płycie znalazły się, pomieszane ze sobą, fragmenty występów z klubów Jazz Standard w Nowym Jorku i Jazz Alley w Seattle oraz ze szwajcarskiego Bern Jazz Festival. To nie koniec ciekawostek związanych z tą płytą, bowiem warto przyjrzeć się także personaliom. Niemal zawsze towarzyszył basiście znakomity gitarzysta Stanley Jordan. Trzeba zaznaczyć, że obaj Panowie spotkali się pierwszy raz – na niwie zawodowej – jeszcze przy okazji nagrywania debiutanckiej płyty Jordana, a także podczas wspomnianej już rejestracji pierwszego albumu Moffetta. Pozostali muzycy także mieli już okazję z basistą współpracować. W większości utworów na Music From Our Soul pojawił się Jeff „Tain” Watts, okazyjnie zastępowany przez Mike’a Clarka i Victora Lewisa. Znaczący udział miał w koncertowych wojażach jubilata również pianista Cyrus Chestnut. Wisienką na torcie całego projektu był gościnny występ Phaoraha Sandersa – bliskiego przyjaciela ojca Charnetta Moffetta – w trzech utworach, podczas koncertu w Seattle. Trzynaście zarejestrowanych nagrań to w większości autorskie kompozycje Moffetta oraz klasyki: Mood Indigo Ellingtona i So What Davisa. 

Na trwającym nieco ponad godzinę wyborze silne piętno odcisnął przede wszystkim Jordan, co wynika przede wszystkim z tego, że zabrakło go jedynie w dwóch utworach. Na charakter płyty wpłynął także fakt, że lider grał przede wszystkim na bezprogowej gitarze basowej, zdecydowanie rzadziej sięgając po kontrabas. Mocno zaznaczył swój udział, będący wówczas w kapitalnej formie, Pharoah Sanders. Music From Our Soul to szczypta swingu przyprawiająca funkowe i jazzrockowe popisy poszczególnych składów: w większości kwartetów, choć pięć razy pojawia się trio, a mamy też na albumie jeden krótki utwór solo na kontrabasie. Kapitalne spojrzenie na trzy dekady kariery Moffetta i swoisty ukłon w stronę stałych współpracowników i przyjaciół. Sześćdziesiąt dwie minuty solidnego, dobrego jazzu.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s