Porgy&Bess, Wiedeń, Austria, 15.7.2017
Legendy europejskiej trąbki – pod takim hasłem w lipcu tego roku odbyła się seria koncertów kwintetu prowadzonego przez dwóch trębaczy, których mianem legend można określić bez wahania: Enrico Ravę i Tomasza Stańkę. Dwie gwiazdy monachijskiej wytwórni ECM, muzycy, którzy po raz pierwszy spotkali się ponad pięćdziesiąt lat temu i mieli już możliwość wspólnego grania – ot choćby w projektach Cecila Taylora. Teraz, jako równoprawni liderzy kwartetu, wsparci swoimi stałymi współpracownikami, ruszyli w trasę po Włoszech, uzupełnioną kilkoma koncertami w Europie.

W okolicznościowych wywiadach obaj panowie podkreślali wzajemny szacunek, jakim się darzą. Dużą wzajemną kurtuazję dało się odczuć podczas koncertu. I musze to skwitować słowem „niestety”. Oczywiście klasa obu muzyków powoduje, że trudno jest tu formułować konstatacje mówiące o jakimś artystycznym niepowodzeniu. Zagrali na swoim zwykłym, wysokim poziomie i nawet słuchało się tego okolicznościowego kwintetu z przyjemnością (w moim odczuciu troszkę drapieżniej i przez to lepiej wypadł Tomasz Stańko). Jednak, z drugiej strony ktoś, kto spodziewał się jakiegoś wyjątkowego iskrzenia, musiał obejść się smakiem. Obaj trębacze bardzo starali się by nie zdominować wieczoru swoją obecnością kosztem kolegi. Dlatego może przez większość czasu najlepiej słuchało się kw, kiedy na scenie zostawał tylko jeden ze współliderów.

Podczas podzielonego na dwie części, dwugodzinnego koncertu, kwintet zagrał kompozycje obu trębaczy – pojawiły się między innymi utwory z najnowszej płyty Tomasza Stańki – oraz utwory pianisty Giovaniego Guidiego. Włoski pianista, także nagrywający dla ECM i grający w autorskim kwartecie Ravy, stał się największym wygranym tego wieczoru, kipiąc energią i pomysłami i wypuszczając się na długie, dynamiczne solówki. Zdawało się, że w tej personalnej konfiguracji on właśnie czuje się i odnajduje najlepiej. Słabo niestety wypadła sekcja rytmiczna. Sprawiło to w moim przekonaniu rozmontowanie znanego z płyty Tomasza Stańki December Avenue duetu Reuben Rogers – Gerald Cleaver.
Na basie zagrał w Wiedniu Dezron Douglas, a zmiana ta nie przysłużyła się grze całego kwintetu (dostępne w sieci fragmenty innych koncertów kwintetu, zagranych z Rogersem, ugruntowują moją opinię w tej kwestii) i może stąd też wzięło się lekkie uczucie niedosytu, jakie pozostało mi po tym koncercie. Basista i perkusista ograniczyli się niemal zupełnie do tworzenia tła dla pozostałej trójki muzyków, a jedna czy dwie solówki zabrzmiały dość sztampowo i mało porywająco. Wieczór zakończył się krótkim bisem, piękną balladą zagrana w trio Stańko –Rava – Guidi. Utworem, który szalę oceny całości tego, niecodziennego bądź, co bądź wydarzenia, przechylił na pozytywną stronę. Swojej wizyty w mieście nad pięknym, modrym Dunajem nie będę, więc żałował.