Columbia Records, 2015

Eh, Harry. 28 milionów sprzedanych egzemplarzy płyt to jeszcze mało ? Puryści może się krzywli, ale to mimo wszystko można nazwać było jazzem, a teraz coś takiego ? Eh, Harry. Powiedz po co Ci to było ? Taka była moja reakcja po pierwszym przesłuchaniu najnowszej płyty Harry’ego Connicka Juniora. Niestety kolejne podejścia opinii nie zmieniły.
Muzyk obrał podobny kierunek jak Diana Krall nagrywając Wallflower. Jednakowoż przy That Would Be Me płyta kanadyjskiej wokalistki jawi się niczym jazzowa ortodoksja. Artysta zaangażował do współpracy nowych producentów: Eg White i Butch Walker mają na swym koncie zapisaną współpracę z artystami takimi jak Sam Smith, Adele, Florence And The Machine, Taylor Swift, Katy Perry, Pink czy Weezer. Jednak współpraca z Connickiem Jr. nie okazała się stylistycznym otwarciem na coś nowego, dla obu wspomnianych panów, ale totalnym wywróceniem muzycznego image’u Connicka Jr.
Przechodząc do szczegółów. Ta płyta to w 100% nagrania pop-rockowe. Nowoczesne, ładne melodie (niemal wszystkie autorstwa lub współautorstwa samego Connicka Jr.), dobrze sprawdzające się na przykład przy prowadzeniu samochodu. Jednak mimo, że w pierwszej chwili wydają się chwytliwe, to po pewnym czasie trudno zanucić z pamięci choćby fragment którejś z nich. Owszem to dobra „rzemieślnicza” robota, ale to wszystko. Moja krytyka nie odnosi się zresztą do warsztatowej strony wydawnictwa. Także sprzedażowo That Would Be Me już odniosła sukces. Jednak dla ceniących poprzednie produkcje Harry’ego Connica Jr. najnowsza płyta będzie szokiem i zapewne sporym rozczarowaniem. Proszę, nie idź tą drogą Harry. Może to jurorowanie w American Idol wespół z Jennifer Lopez jednak Ci nie służy ?