Mayartpro, 2014

Kolejna płyta w dyskografii Sławka Jaskułke to ponownie solowe nagrania tego artysty. Tym razem mamy jednak do czynienia z nieco innym rodzajem muzyki niż przy albumie „Moments”. Inspirowany miejscem swoje pochodzenia muzyk stworzył nagrania podporządkowane pewnej koncepcji. Jest to mianowicie muzyczny obraz morza.
Jaskułke dużo mówi o swoich związkach z morzem, mając na myśli przede wszystkim Bałtyk. Urodzony w Pucku, mieszkający w Trójmieście, często spotykał się z komentarzami o „morskim” charakterze swojej muzyki. To wszystko zaowocowało opisywaną tu płytą.
Niespełna 40 minut nagrań trudno zakwalifikować jednoznacznie jako jazz. Zresztą w wywiadach sam artysta podkreśla, że „Sea” nie jest stricte jazzową płytą. To miały być i są nagrania ilustracyjne, minimalistyczne. Suita podzielona jest na pięć części, który dość płynnie przechodzą jedna w drugą. To muzyka spokojna, kontemplacyjna. Znakomicie nadająca się do słuchania dla uspokojenia, wyciszenia, odpoczynku.
Rozwijając (całkowicie subiektywnie) wizję artysty można powiedzieć, że to nie jest opowieść o tym jakie morze może być. To obraz jednego wybranego momentu. Nie znajdziemy tu sztormów, burz, czasem tylko pojawi się lekki niepokój zwiastujący silniejszy przybój. To jednak portret raczej spokojnego akwenu, sprzyjającego spacerom jego brzegiem, skłaniającego do zadumy, rozmyślań.
Nie ma tu letniego skwaru słońca, zatłoczonych i hałaśliwych plaż. To raczej morze samotnika. Taki odbiór płyty „Sea” wymaga jednak wstrzelenia się w odpowiedni nastrój, samopoczucie. W innym przypadku razić może ambientowy charakter nagrań, monotonność, brak melodyjności z jaką mieliśmy do czynienia przy poprzedniej solowej płycie tego muzyka.
Płyta nie jest może wybitna czy odkrywcza. Ja jednak znalazłem dla tych nagrań niszę, moment w którym przynosi mi wyczekiwane ukojenie, odcięcie się od nieciekawej rzeczywistości. Jeżeli ktoś szuka muzyki na takie okazje, „Sea” będzie strzałem w dziesiątkę.